"Samobójca" w reż. Marka Fiedora w Dramatycznym w Warszawie. Pisze Piotr Gruszczyński w Tygodniku Powszechnym.
"Teoretycznie niemal co piąty z nas jest samobójcą - to statystyka bezrobocia w Polsce. Tak uwspółcześnił dramat Nikołaja Erdmana Marek Fiedor, czytając sztukę jednowymiarowo dla ostrości obrazu. Dało to znakomite efekty publicystyczne. O artystyczne trzeba się pospierać. Bohaterowie Samobójcy mieszkają we wstrętnych postpeerelowskich klitkach. Nie wiadomo, czy to duże mieszkanie kwaterunkowe rozparcelowane na pojedyncze pokoje, czy też mieszkania w bloku. Wszystko jedno. Brzydota wnętrz jest przytłaczająca. To, do czego na co dzień przywykliśmy, w czym żyliśmy dziesiątki lat, stłoczone na scenie budzi odrazę: meblościanki, wersalki, tak zwane wypoczynki, wystawki z brzydkich talerzy i filiżanek, czasami przeplatane jakimś zachodnim skarbem w rodzaju radiomagnetofonu. Ciasnota, współlokatorzy, teściowa za firanką, sąsiad za ścianą z dykty, żona tuż obok. Brak intymności, a nawet wymazanie z codziennego zasobu słów rzeczownika intymność.