Jednym z najlepszych, wielokrotnie sprawdzonych sposobów na budowanie jedności ponad podziałami jest narzekanie. Tworzone dzięki niemu bardziej i mniej chwilowe wspólnoty fundują się i umacniają najczęściej przez stereotypy, ale to nie szkodzi, a wręcz zwiększa siłę działania jednoczącego krytykanctwa - pisze Dariusz Kosiński.
Poza narzekaniami na pogodę, podatki, biurokrację i "ich", w których bierzemy udział wszyscy, poszczególne środowiska mają swoje własne filary jedności, pylony solidarnego odróżniania. Dla środowiska nauczycieli akademickich takim wehikułem porozumienia stało się w ostatnich latach narzekanie na studentów, doktorantów i generalnie "młode pokolenie". Brałem niedawno udział w konferencji naukowej, której temat daleki był od problemów szkolnictwa wyższego, a która już przy pierwszej okazji zeszła na kwestię odmienności młodzieży. Jeden z dyskutantów stwierdził, a inni szybko się z nim zgodzili, że w ostatnich latach zaszła radykalna zmiana, która sprawiła, że owi niemal mityczni "młodzi" są zupełnie inni, niż to było jeszcze kilkanaście (a może nawet kilka) lat temu. Wystarczył rzucony właściwie nie wiadomo a propos czego kamyczek i już ruszyła lawina głosów, która zagarnęła i zasypała właściwy temat konferencji. Posypały się