Gdy blokujący wejście do teatru oenerowcy krzyczą do nas widzów: "sodomici!" i dokładają jeszcze "gestapo!", zastanawiam się, jak im odpowiedzieć. Może hasłem "Porno zamiast bomb"? - o proteście przed premierą "Śmierci i dziewczyny" w Teatrze Polskim we Wrocławiu.
Wygląda to jak scenografia do filmu Agnieszki Holland: może kręcą film o artystach w czasach rewolucji francuskiej? Przed teatrem stoi jakaś surrealistyczna konstrukcja: ni to rusztowanie, ni to dziwne auto z tablicami pełnymi haseł. Wokół teatru kisi się kilka tłumów: tłum Krucjaty Różańcowej (skandujący "Zdrowaś Mario" ), Tłum Narodowców (skandujących na przemian "Zdrowaś Mario" i "ZOMO!, ZOMO!"), tłum fotoreporterów, unoszących do góry aparaty i kamery, żeby objąć całość imprezy, i wreszcie tłum widzów, którzy przyszli do teatru. Tłumy przyglądają się sobie nerwowo. Niektóre z nich mają swoje okrzyki, inne nie. Stoję w tłumie widzów, którzy nie mogą wejść do środka, bo jacyś panowie z pustymi oczami stanęli na straży przy drzwiach. Państwu policjantom tłumaczą, że odpowiadają w ten sposób na apel ministra kultury, a następnie dorzucają od siebie: "Ge-sta-po! Ge-sta-po!" Jakoś mi dziwnie, że nic nie krzyczę, więc