"Cosi, Gdziejsi, Kajsi, Ktosi" w reż. Sławomira Maciejewskiego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Pisze Katarzyna Misiuk w Teatraliach.
Są takie lektury, które nie ulatują z naszej pamięci w tajemniczy sposób wraz z odebraniem świadectwa maturalnego. Zawsze aktualne, zawsze obecne. Ich symbolikę czy charakterystyczne cytaty przywołuje się w tekstach publicystycznych, powołujemy się na nie w codziennych rozmowach, niekoniecznie w gronie wykształconych humanistów. Ich bohaterów spotykamy w miejscu pracy, środkach miejskiej komunikacji i na ulicy. Wielu z nich nosimy w sobie. Dzieła pisane o nas i dla nas. Ku przestrodze i refleksji, nie tylko w epoce życia autorów. Takim "evergreenem" polskiej literatury jest niewątpliwie "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. Chociaż napisane i po raz pierwszy wystawione dokładnie 112 lat temu, nadal daje możliwości odczytywania, rozwija przed nami wachlarz nowych znaczeń. Bo przecież wciąż gubimy złoty róg, schylając się po czapkę z piór, mimo iż wygląd tych rekwizytów zmienia się z biegiem czasu . Doskonale wiedział o tym Sławomir Maciejewski.