Tak mógłby się nazywać ten zbiór czeskich sztuk współczesnych zatytułowany "Prawda i miłość". W połowie co najmniej opublikowanych w nim dramatów Vaclav Havel, jego wizja przyszłości i polityki pełnią funkcję "przymiaru prostego". Porównanie wzorca z rzeczywistością wywołuje rozczarowanie - pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Czescy autorzy dramatyczni zderzają się z ideałami Havla i wychodzi na to, że ogarnia ich przygnębienie. Niewiele zostało z programu obiecującego zmiany w myśleniu o świecie i ludziach, który proponował Havel. Świat pomknął w innym kierunku, dawne zawołania okazały się mrzonkami i rzeczywistość nie spełniła nawet najskromniejszych oczekiwań. Zamiast wspólnoty - egoizm. Zamiast prymatu etyki - wszechwładza pieniądza. Zamiast otwarcia na świat - zamknięcie. Nietrudno w tych rozczarowaniach rozpoznać także nasze własne, polskie lęki i frustracje. Wprawdzie nie trafił się nam Havel, pisarz i polityki w jednej osobie, niezłomny opozycjonista walczący o lepszy świat, a zarazem wyrozumiały humanista, ale mieliśmy i swoich proroków. Tak czy owak, zazdrościć braciom Czechom nie mamy czego, skoro Havlovskie ideały poszły w kąt, na archiwalne półki, zastąpione przez walkę interesów i niechęć do budowania przyjaznego ludziom świata. Niewesołe