EN

31.03.2012 Wersja do druku

Co mam na myśli, mówiąc "teatr popularny"?

My, twórcy i widzowie teatralni, zaakceptowaliśmy następujące warunki dyskusji: ludzie masowo przyjdą tylko na sztuki dość łatwe, w których grają gwiazdy znane z telewizji. Artystyczny teatr nie jest dla mas. Teatr jest zatem albo komercyjny, albo elitarny - pisze Michał Zadara w Krytyce Politycznej.

W tekście Ku definicji teatru popularnego z roku 1954, Roland Barthes pisze: "Teatr, w którym nie nudzi się nikt, obojętnie z jakiej klasy społecznej pochodzi, to teatr grający Corneille'a, Moliera, Szekspira czy Kleista". Barthes nie jest idealistą. Powołuje się w tym tekście na przykłady z francuskiego życia teatralnego owych czasów: na sukcesy Vilara z klasyką francuską i na grupy teatralne jeżdżące po prowincji francuskiej, grające autorów wyżej wymienionych. W obecnej dyskusji o teatrze w Polsce, takiego zdania nikt nie wypowiada. Stało się tak, ponieważ uwierzyliśmy w fałszywą sprzeczność, że teatr może być albo artystyczny, albo masowy. Przemysł rozrywkowy przekonał nas, że tłumy pójdą tylko na mecze piłki nożnej, dość głupie lub patriotyczno-religijne filmy i nieambitne spektakle. My, twórcy i widzowie teatralni, zaakceptowaliśmy następujące warunki dyskusji: ludzie masowo przyjdą tylko na sztuki dość łatwe, w któ

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Co mam na myśli, mówiąc "teatr popularny"?

Źródło:

Materiał nadesłany

www.krytykapolityczna.pl/30.03

Autor:

Michał Zadara

Data:

31.03.2012

Wątki tematyczne