6 milionów przeznaczonych przez ministerstwo kultury na Świątynię Opatrzności oburzyło wielu. I skłoniło do zadania pytań o finansowanie polskiej kultury. Kto powinien przyznawać pieniądze i na jakich zasadach - zastanawiają się Paweł Bravo, Paulina Wilk i Andrzej Stasiuk w Tygodniku Powszechnym.
Na chwilę podniosła się mgła obojętności, która zwykle spowija finansowanie kultury przez państwo. Obojętności zrozumiałej, jeśli pomyśleć o realnym uczestnictwie Polaków w kulturze - pisze Paweł Bravo w artykule "Granty i kanty". - Przyznajmy też, że w grę wchodzą sumy małe nawet w porównaniu z budową mostu na powiatowej drodze, więc nie da się na nich ukręcić porządnego skandalu. Pobieżne nawet przyjrzenie się publicznie dostępnym danym o dotowaniu kultury i wysłuchanie prywatnie opowiadanych historii o inicjatywach zależnych finansowo od państwa, skłania do wniosku, że dywan i miotła jednak są bardzo potrzebne w siedzibie resortu przy Krakowskim Przedmieściu. Weźmy Pakt dla Kultury - jego inicjatorzy, zacne grono Obywateli Kultury, lobbowali za nie tylko za zwiększeniem wydatków państwa na kulturę (znane hasło jednego procenta budżetu) ale i ich ujęciem w system wypracowany pod dyktando zaangażowanych praktyków, definiujących nowoc