Hasło, ale i dewiza: panem et circenses. Z chlebem są kłopoty, igrzyska zminiaturyzowały się od dawna, są aż i zaledwie tzw. rozrywką. W Polsce nie najszczęśliwiej się objawiającą i to niezależnie od etapów, rodzajów propagand i najróżnorodniejszych lobby's. W teatrze ta stara recepta także stosowana jest od dawna bo i czemu nie ma być stosowana? Chleb to "strawa duchowa" - klasyka, Wyspiański, Słowacki, Szekspier, Claudele, Becketty, loneski... Igrzyska - to to, co bawi. Przede wszystkim bawi, odsuwa koszmary życia realnego, czasem "ozłaca poezją", czasem odświeża, często usypia. Jasne: marzy się o rozrywce ambitnej, szlachetnej, która "bawiąc uczy", rozszerza horyzonty wrażliwości, rozładowuje stresy bezszmerowo, niemal mimochodem. Te marzenia rzadko znajdują pokrycie, choć bywa, że przecież tak (serial Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni", "Zemsta" w reżyserii Hubnera w Powszechnym, teraz "Mahagonny" we Współczesnym - by poprzestać n
Tytuł oryginalny
Co ma nam osłodzić kryzys
Źródło:
Materiał nadesłany
Tu i Teraz nr 25