"Lulu na moście" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Dramatycznym w warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
W "Lulu na moście" Agnieszki Glińskiej porównań z głośnym filmem według Paula Austera nie da się uniknąć - i wypadają na niekorzyść spektaklu. Przed osunięciem w pretensjonalność ratują go aktorki. To mógłby być świetny teledysk dla Take That, Robbiego Williamsa czy Garou. Niby-klubowa atmosfera, niby-dramatyzm, niby-tajemnica, a wszystko, by opowiedzieć o wielkiej, jasnej, prawdziwej miłości. Ckliwie, ładnie i do rytmu. A przecież nie tak miało być. Spektakl "Lulu na moście" Agnieszki Glińskiej był jedną z najbardziej oczekiwanych premier końca sezonu. Świetna obsada (Marcin Dorociński, podbijająca ekrany i sceny Patrycja Soliman, ciągle niedoceniona Dominika Kluźniak), aktorski powrót Joanna Szczepkowskiej, scenariusz twórcy kultowych filmów ("Dym", "Brooklyn Boogie") Paula Austera, popularny temat dziecięcej seksualności (obecny przez obszernie zacytowane fragmenty "Puszki Pandory" Franka Wedekinda, sztuki o pre-Lolicie; młodziutkiej