(Jeszcze na temat "Dwóch teatrów" J. Szaniawskiego)
"Nie wszystko się kończy po zapuszczeniu kurtyny" - mówi dyrektor "Teatru snów" w niezwykłej komedii Jerzego Szaniawskiego pt. "Dwa teatry". Zdanie to cytowano i omawiano na wszystkie boki we wszystkich recenzjach i artykułach, związanych z tym fascynującym dziełem. I słusznie. Bo zdanie to zawiera niewątpliwie ziarno z którego wyrasta nie tylko oryginalna roślina komedii o korzeniach głęboko zapuszczonych w ziemię, a o kwiatach przechylonych w krainę snów, ale i wielki problem, wynurzający się ze szczególną jaskrawością w polu uwagi krytycznej w momentach przełamywania się epok. Dlatego sprawa ta nabiera dziś szczególnej wagi. Miłośnicy sztuki dramatycznej mieli okazję oglądać tę komedię na Pradze w Teatrze Powszechnym, obecnie zaś w Warszawie w Teatrze "Rozmaitości". Sprawa jest podwójnie aktualna, a co ważniejsze - posiada aspekt pozaczasowy. Dlatego poświęcamy jej nieco więcej miejsca. Wysokie napięcie dramatyczne sprzęgające dwa teatry