W Elblągu miały niedawno miejsce wydarzenia, które skłaniają do poważnej i raczej pesymistycznej refleksji nad tym, jaki standard w polityce kulturalnej gwarantują w istocie procedury konkursowe. Te nieliczne, które od czasu do czasu mają miejsce - pisze Michał Centkowski.
Mimo, że proces utrwalania władzy obecnego dyrektora Teatru im. Sewruka dobiegł już końca, kilka kwestii wciąż nie daje mi spokoju. I nie idzie o te, co najmniej irytujące, bo obnażające bolesne niezrozumienie dla natury demokratycznych procedur, podkreślanie na każdym kroku zarówno przez media lokalne, jak i przez Urzędników Marszałka Protasa, że nie byłoby oczywiście konkursu, gdyby nie wszystkie te wstrętne pomówienia, na ogólnopolskich portalach teatralnych. Chodzi o coś znacznie bardziej niepokojącego. "Nie było żadnych sygnałów o nieprawidłowościach", podkreślał niejednokrotnie m.in. w Telewizji Polskiej, mijając się niestety z prawdą, dyrektor-elekt Siedler. Bowiem sygnały były i to już w roku 2012, a potem w 2013. I nie idzie bynajmniej o zapewne słusznie zlekceważony z uwagi na swój charakter anonim, idzie o organizowane na prośbę zespołu, spotkania z przedstawicielami UM, dotyczące relacji zawodowych w Teatrze im. Sewruka, o sygna