Rychcik położył nacisk na słowo. Spektakl opiera się na komunikacji, a raczej pozornych kontaktach między ludźmi. Akcji jest tu stosunkowo niewiele - o "Kartotece rozrzuconej" Tadeusza Różewicza w reż. Radosława Rychcika w STUDIO teatrgalerii w Warszawie pisze Katarzyna Bekielewska z Nowej Siły Krytycznej.
Już na początku coś nam się nie zgadza: Bohater i Dziennikarka rozpoczynają spektakl wywiadem, którego w tekście "Kartoteki rozrzuconej" nie ma. To właśnie wtedy Bohaterowi brutalnie zostaje wyrwana z dłoni kartka z życiorysem - zdaje się, że Goście weszli na scenę tylko po to (pomiar jego legowiska wydaje się być jedynie pretekstem). Radosław Rychcik poszedł za wskazówką Tadeusza Różewicza i swobodnie przestawił sceny dramatu, ale nie ograniczał się do jednej jego wersji. Połączył fragmenty "Kartoteki" i "Kartoteki rozrzuconej", wymieszał ich kolejność, tworząc własną wersję scenariusza. Ujednolicił tekst, zredukował bohaterów. Pojawiają się tylko te postaci (różne, ale grane przez tych samych aktorów), które w toku akcji są niezbędne. Przestępujący "próg" pokoju Bohatera, zostają w nim na jakiś czas, nie mamy wrażenia, że to uliczni przechodnie. Każdy przynosi prezent w formie wspomnień, których Bohater nie chce mieć. O ile