"Cmentarze" Marka Hłaski długo cieszyły się złą sławą. A właśnie to wydane na Zachodzie opowiadanie de facto skazało go na emigrację, zamknęło mu drogę do kraju. Uznane zostało za nihilistyczne, politycznie niesłuszne. Była to jakby przedwczesna i "nieskonsultowana" próba rozrachunku ze smutną, ale wówczas w 1958 roku, zbyt świeżą jeszcze i bolesną rzeczywistością pierwszej połowy lat pięćdziesiątych. Z jednej strony mamy tu samotność i bezbronność szarego człowieka, z drugiej - dramat przekonanego wśród nieprzekonanych. Dramat człowieka oddanego sprawie, za którą niegdyś walczył, a która została zapomniana, zagubiona, przeinaczona. Ale gdy się czyta teraz "Cmentarze'' trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest to jednak wielka literatura. Wiele tu odwróconych o 90 stopni schematów właśnie socrealizmu, a i w warstwie językowej i stylistycznej jest to proza dość uboga. Nie literackie jednak walory zadecydowa�
Tytuł oryginalny
Cmentarzysko ludzi i idei
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 106