EN

4.06.2004 Wersja do druku

Clowni z Titanica

Po premierze "Wyzwolenia" w Starym Teatrze

Odwołuję. Odwołuję, wszystko złe, co kiedykolwiek napisałem, powiedziałem, pomyślałem o ostatnich przedstawieniach krakowskiego Starego Teatru. "Tango Gombrowicz"? Spektakl, który wydawał się zrazu kompletnie pusty, teraz poraża swą studzienną głębią. "Niewina" tylko z pozoru była porażającą pretensjonalnością historyjką o wszystkim i o niczym. To już kompletnie bez znaczenia. Bo to "Wyzwolenie" Mikołaja Grabowskie-go staje się miarą scenicznej pustki i reżyserskiej arogancji. Trudno przecież inaczej nazwać samą decyzję, by równo 30 lat po genialnej inscenizacji Konrada Swinarskiego na tej samej scenie wystawiać arcydramat Wyspiańskiego i jeszcze, jak stugębna, wielokrotnie potwierdzana plotka mówi, na pierwszej próbie deklarować z niezmąconą niczym pewnością siebie, że robi się przedstawienie w opozycji do tamtej wizji. Po premierze zresztą te słowa brzmią wręcz żałośnie. Jest tak, jak przy konfrontacji Krystiana Lupy z "

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Clowni z Titanica

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Nr 119

Autor:

Jacek Wakar

Data:

04.06.2004

Realizacje repertuarowe