Do Skolimowa można się dostać Pekaesem albo ferrari, zależnie od dochodów. Na końcu trasy niezmiennie czeka Dom Aktora, Dom Starego Aktora, gdzie można we względnym luksusie dożyć swoich dni. Spotyka się tam typy nieprawdopodobne. Pamiętam kłótnię gwiazd operetki XIX wieku dotyczącą hojności garnizonu warszawskiego, carskiego oczywiście, który obsypywał je brylantami - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.
Czyli wąskotorowa kolejka z samowarkiem jako lokomotywą. Czy można sobie wyobrazić końcową stację ekspresu Warszawa - Skolimów na placu Unii Lubelskiej? Terminal był pod domem ze znanym później neonem "Sztandaru Młodych". Dom ten uchodził za jeden z najwyższych w Warszawie - dziewięć pięter. Pamiętam, że odbyliśmy tam wycieczkę ze szkołą pani Rontalerowej. Z dziewiątego piętra, z mansardy, widok był imponujący. Cała Warszawa jak na dłoni i do tego lotnisko na Polu Mokotowskim. Samoloty, które pierwszy raz widziałem z bliska, pokazywały zbiorową akrobację, tak jak później na słynnych afiszach: "silni, zwarci, gotowi". Kolejka do Skolimowa startowała spod słupa ogłoszeniowego, który przetrwał do dziś. Zjeżdżała w dól Słoneczną i hen, dalej, do Konstancina. Jakim cudem z powrotem wdrapywała się na szczyt placu Unii Lubelskiej, to już tajemnica złotych rączek mechanika. Przed wojną stację końcową przeniesiono na dół, do wylotu S�