"Kuszenie cichej Weroniki" w reż. Szymona Kaczmarka w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Pierwszy raz nie słychać owadów. Nocą żadnych buczeń i chrobotów nóg jak włosy, żadnych grzechotań chitynowych odwłoków i szmeru bibułek skrzydeł. Chór zamarł nagle, w całości. Jedynie Nic jest. Puchnie. Milcząca ciemność. Tyle nocy tej zostało z nieludzkiej mowy świata. To dla Weroniki (Karolina Sokołowska) góra nie do dźwignięcia. Góra lęku przed ciszą oleistą. Kiedy lęk zacznie wysysać resztki powietrza, Weronika pójdzie do Johannesa (Tomasz Nosiński), opowie o milczeniu owadów. Przyniesie niemego świerszcza w pudełku po papierosach... Ale to później, grubo później, za osiem, nawet za całe piętnaście minut dopiero. Póki co Szymon Kaczmarek, reżyser "Kuszenia cichej Weroniki" Roberta Musila, mozolnie pichci budyń metafizyki. Najpierw snuje się Johannes. Czeka na sen... Człapanie... Mozolne ścielenie wyra w rogu pustej sceny... Smakowanie poświaty księżyca wpadającej przez drzwi werandy... Spozieranie w siną dal... Kontemplowa