EN

6.12.2019 Wersja do druku

Cisza!

W teatrze cisza jest czymś dotykalnym, ale też widzialnym: jako szklana lub metalowa nakazoprzypominajka, która się zapala, kiedy "ma być cisza". Świeci na backstage'u, którego - w odróżnieniu od fasady teatru, sceny i widowni - chyba nie remontowano od lat 60. Cisza jest w teatrze sygnalizowana świetlnie. Zaczyna się spektakl i jeżeli macie gadać, to tylko jako aktorzy i tylko tekstem dramatu, i tylko na scenie - pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Bardzo się ucieszyłem, że zimę w "Przekroju" sponsoruje cisza (jak literki "sponsorują" kolejne odcinki "Ulicy Sezamkowej"). Jestem zawodowym widzem i czasami nie wyrabiam, kiedy znowu leci techno, podtyp trance, i świeci stroboskop z pięcioma trybami pracy, od najwolniejszego w górę. Gdy idę do pracy, czyli do teatru, zawsze noszę w torbie, oprócz zeszytu i coli, stopery woskowe i zaślepki na gumce. Ale na szczęście nie zawsze muszę używać, ponieważ są spektakle, które rozumieją, co jest budulcem spektaklu. Cisza jest w teatrze tak jak papier w druku: neutralną bazą, lecz nie obojętną. Czarne musi być na białym. Gdyby na stronie widniały tylko litery, nic byśmy nie przeczytali. W teatrze podobnie. Cokolwiek słyszymy, jest zasługą ciszy: nikt inny akurat nie gada, w tym również widzowie, i nikt inny nie gra, nic innego nie gra. Wszystko dzięki tłu (por. "tłumienie"). Dlatego każdego wieczoru przypomina się o "wyłączeniu telefonów komórkowy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Cisza!

Źródło:

Materiał nadesłany

przekroj.pl

Autor:

Maciej Stroiński

Data:

06.12.2019

Realizacje repertuarowe