EN

18.03.1996 Wersja do druku

Cip, cip, kurka...

U Friedricha Durrenmatta ostatni cesarz rzymski Romulus lubuje się w hodowli kur. Gdy w piątek, na okoliczność zbliżającej się premiery "Romulusa Wielkiego" w reż. Giovanniego Pampiglione, podano mi w Starym Teatrze czarną polewkę, pierwszym, co targnęło mym sercem, była jedna z nieśmiertelnych sentencji Romulusa. Wprawdzie cesarz kury miał na myśli, ale nie sądzę, by istniał większy kłopot z udowodnieniem tezy, iż od drobiu do mnie - tylko jeden krok. Kto nic niewart - powiada władca o kurach, które nie niosą lub niosą źle - wart patelni. To właśnie szepnąłem sobie w duchu nad czarną polewką i, przyznam szczerze, był to szept, niczym łyżka dziegciu. Sobotnia premiera "Romulusa Wielkiego" miała być beczką miodu, wylaną na mój skołatany kurzy łeb... W rzeczony piątek zatelefonowałem do sekretariatu Starego Teatru. Ton i tembr głosu ubrałem w lekkość. Ach, krzyknąłem, pewnie przedpremierowy szał ogarnął już wszystko i wszystkich, p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Cip, cip, kurka...

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 66

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

18.03.1996

Realizacje repertuarowe