I oto w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia mieliśmy prawdziwą ucztę duchową. "DOŻYWOCIE" Aleksandra hr. Fredry. Nie będę streszczał ani omawiał sztuki, którą większość Czytelników zna doskonale. Zatrzymam się na poszczególnych sylwetkach aktorskich tego przedstawienia, które na pewno było udane i równie na pewno nie było rewelacyjne. Kogóż poprosimy do pary pierwszej? Oto pana dziedzica Orgona i jego nadobną córeczkę. Kapitalna para! Tata (W. Kowalski) zmarnotrawił odziedziczony majątek. Licho go tam wie, przegrał w karty, przehulał z sąsiadami miłymi, czy po prostu przesafandulił, dość, że jest zadłużony po uszy. Zbliża się katastrofa, więc sprzedaje nadobną córeczkę wstrętnemu lichwiarzowi, żeby mu tam trochę długu odpuścił. Z pobożną i szlachetną miną uprawia świętokradztwo, z sakramentem małżeństwa. Stroszy się, wygłasza śliczną arię "...Świecie, ty krętoszu stary", robi szlachetne pozy, narzeka i biada - no i
Tytuł oryginalny
Ciotunia zmarła, komu winszować?
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki, nr 2