Podobno Hemar napisał "Firmę" w ciągu sześciu dni. Dla Jaracza i Modzelewskiej. W trójką założyli w 1933 roku "Nową Komedię" i właśnie "Firma" była inauguracyjną premierą. Dowcipna, zaprawiona szczyptą goryczy sztuka o romansie poznańskiego kupca i aktorki ściągnęła sporo publiczności. Ale krytyce się nie podobała. Jaracza, owszem, chwalono, ubolewając zarazem, że marnuje talent w kiepskiej komedyjce. "Dynamitu nie używa się do łupania orzechów", napominał "Kurier Poranny". Dzisiaj pogardzany Hemarowy "orzech" wydaje się istną perełką repertuarową. Na deskach "Ateneum" broni się znakomicie. Żywym, błyskotliwym dialogiem, drwiną obyczajową. "Firmę'' wyreżyserowano dyskretnie, zagrano sprawnie - i to wystarcza, by wzbudzić na widowni niekłamane zadowolenie. Kształt komedii uległ pewnym zmianom, ponieważ oryginał zaginął, zachował się tylko angielski przekład, który na powrót spolszczył Aleksander Bardini. Trudno to jednak wziąć
Tytuł oryginalny
Cieszymy się!
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 50