"Pokojówki" w reż. Eweliny Pietrowiak (AT) w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Życiu Warszawy.
"Pokojówki" Geneta w precyzyjnej inscenizacji teatru Ateneum robią zdecydowanie większe wrażenie niż modne i częstokroć przeceniane twory współczesnych brutalistów. Trudno się dziwić, że polskie teatry nieczęsto wystawiają utwory Jeana Geneta. To przecież literatura mordercza, przy której zapomina się o bezpiecznej reżyserii i bezpiecznym aktorstwie. Słowa jak sztylety Genet jest bezlitosny. Jego okrucieństwo w portretowaniu ludzi i świata nie daje się porównać z twórczością żadnego chyba innego pisarza. I nie ma sensu tłumaczyć go biografią, w której pisanie przez długi czas było na uboczu, bo w centrum życia znajdowały się kradzieże, homoseksualna prostytucja, a potem odór więziennej celi. Życie Geneta mógł na dobre przeżreć smród ekskrementów gdzieś na podrzędnych ulicach jego włóczęgowskiej wędrówki. Utwory Geneta, nawet jeśli w nich duszno tak, że nie można oddychać, wypełnia poezja. Może nosząca w sobie wewnę