KIEDY po zakończonym spektaklu burzliwym oklaskom, zdawało się nie będzie końca, a publiczność wstając z miejsc gorąco wiwatowała na cześć autora i reżysera - stało się więcej niż jasne, że widownia łódzkiego teatru uczestniczyła tego wieczora w wydarzeniu, którego sens i wymowa daleko wykraczają poza sferę artystyczną. Przyszły historyk teatru napisze, być może, że oto w mieście starych rewolucyjnych tradycji odbyła się premiera sztuki, która rozpalonym umysłom i niespokojnym sumieniom październikowego pokolenia dała artystyczny wyraz. W uwagach szczegółowych dotyczących owego wieczoru być może i to również zanotuje: oto pisarz i reżyser, po raz drugi po "Święcie Winkelrida" - owym teatralnym pendant do polskiego trzęsienia ziemi, podali sobie ręce, dowodząc, że rozumieją się jak rzadko inni twórcy, że Andrzejewski znalazł w Dejmku partnera o idealnie podobnych ambicjach, zamierzeniach i tendencjach twórczy
Tytuł oryginalny
"Ciemności kryją ziemię i lud we śnie leży"
Źródło:
Materiał nadesłany
Żołnierz Wolności nr 235