Do szpiku kości przyszło bydgoskiej publiczności odczuć: dwusetną rocznicę urodzin Mickiewicza, osiemdziesiątą odzyskania niepodległości i Tydzień Kultury Chrześcijańskiej. Sprawił to spektakl "Dziadów" w reżyserii Andrzeja Waldena wystawiony w zimnym kościele na placu Wolności, a raczej nie spektakl tylko statyczna recytacja tekstów wieszcza. Jest godzina 20.00. W kościele panuje półmrok, przecinany teatralnymi reflektorami (jak palce Boże zza chmurna niebie). Ta przestrzeń, która niczego nie udaje, z natury swej przeznaczona do rozmowy z Bogiem, bardzo nas przejmuje, gdy już ścieśnimy się w zimnych ławkach. Półmrok, polichromie na ścianach. akustyka inna niż w teatralnej sali. to wszystko działa. Przestrzeń jest tu jedynym pomysłem na "Dziady po bydgosku"; pomysłem bynajmniej nie autorskim, ale niech będzie. Niestety, później ten pierwszy metafizyczny dreszcz płynący z przestrzeni widowiska ginie. Później są pochody ciemnych postaci ze
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Bydgoszczy, dodatek do Gazety Wyborczej, nr 269