Po wygaśnięciu świateł słychać w ciemności zgrzyt podnoszącej się kurtyny. Zgrzyt, bo kurtyna jest metalowa, ciężka i czarna. Spoza niej wyłania się wiszące w głębi coś na kształt betonowej ściany bloku z widoczną wewnątrz klatką schodową. W oknie przez chwilę odbija się światło reflektora, coraz mocniej, coraz natarczywiej, aż do granicy wytrzymałości oczu. Równocześnie narasta muzyka - zgrzytliwe, agresywne dźwięki, w których z największym trudem daje się rozpoznać puzon. Muzyka upiorna, wciskająca w fotel i wywołująca ciarki na plecach. Po chwili, nieznośnie jednak długiej, wszystko cichnie. Gaśnie też światło. Pierwsze sceny rozgrywają się w zupełnej ciemności. Jesteśmy zmuszeni po omacku orientować się w sytuacji. Siemion Podsiekalnikow budzi żonę i zaczynają mówić: szeptem, tak jak się rozmawia w środku nocy. Rozmawiają głównie o pasztetówce, ale wrażenie robi to jak rozmawiają. Ich pełen pretensji ton, ukr
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 63