Byłoby przesadą powiedzieć, że największym wydarzeniem w tym sezonie w Krakowie była kłótnia znanego pisarza ze znanym profesorem, do której doszło na łamach prasy oraz na żywo w Teatrze im. Słowackiego. Po prostu w Krakowie brakuje ostatnio autentycznej dyskusji o teatrze, w związku z czym taki incydent może przesłonić wszystko - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Byłoby nadużyciem stwierdzenie, że policzek, który prof. Michał Paweł Markowski wymierzył Antoniemu Liberze, to najgłośniejsze ostatnio uderzenie na podwawelskich scenach. Ale nie będzie przesadą, jeśli powiem, że incydent ten przesłonił kilka artystycznych faktów, takich jak niedawna premiera nowego spektaklu Pawia Miśkiewicza w Starym Teatrze czy nowe akcje Łaźni Nowej z Nowej Huty. O żadnych z nich prasa nie napisała tyle, ile o Markowskim i Liberze. Na drugi plan zeszła nawet premiera jednoaktówek Becketta w reżyserii Libery, po której doszło do feralnego spotkania. Nie jest to wyłącznie skutek tabloidacji prasy, która goni za podobnymi sensacjami. Po prostu w Krakowie brakuje ostatnio autentycznej dyskusji o teatrze, w związku z czym taki incydent może przesłonić wszystko. Kiedy w Warszawie niemal po każdym przedstawieniu wybucha gorączkowa polemika, w której zwolennicy różnych teatrów biorą się (na razie w przenośni) za łby, w Krakowie p