Na Scenie Kameralnej Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w miniony weekend wystawiono już piątą premierę sezonu - "Chorobę młodości" wg Ferdinanda Brucknera
Akcja przepełnionej rozkładem dekadencji sztuki rozgrywa się w dwóch pokojach zajmowanych przez studentki medycyny: Marię (Monika Krzywkowska) i Desiree (Agnieszka Dzięcielska). Równie dobrze miejscem burzliwych zdarzeń mógłby być akademik, nocny pub, schronisko górskie, wreszcie każde inne, byleby zamknięte i niedoświetlone. Właściwą sceną przedstawionych zajść powinna być bowiem dusza. Sprecyzujmy: ten ośrodek wewnątrz nas, który jedni lokalizują bliżej serca a drudzy bliżej głowy, ten przez który stawiamy pytania i nie znajdując odpowiedzi czasami stajemy się szaleńcami, czasami samobójcami, a w większości przypadków - szczęśliwi, chorzy bądź obciążeni nałogami - dożywamy kresu swoich dni. Jednak aby nie rozminąć się z prawdą, nie należy przedstawionego nam dramatu stawiać na zbyt wysokim postumencie: bohaterowie Brucknera o duszy jedynie rozprawiają, odgrywając przed nami komedię, która ma być smutna, prawdziwe - owszem - dus