Reżyserka stawia pytania o istotę i granice sztuki, o jej związki z show biznesem, o wolność artysty, wagę słowa i relacje międzyludzkie - o spektaklu "Body Art" w reż. Any Nowickiej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu pisze Agnieszka Straburzyńska-Glaner z Nowej Siły Krytycznej.
9 marca 2013 roku na deskach Teatru im. Wilama Horzycy odbyła się polska prapremiera sztuki "Body Art" Igora Bauersimy i Rejane Desvignes w reżyserii Any Nowickiej. Reżyserka, założycielka i dyrektorka teatru Barakah, jest już znana toruńskiej widowni choćby z "Porucznika z Inishmore" (premiera - 6 maja 2012 r.). Tym razem, sięgając po tekst szwajcarskich autorów, stawia pytania o istotę i granice sztuki, o jej związki z show biznesem, o wolność artysty, wagę słowa i relacje międzyludzkie. Kwestie te nie są dla polskich widzów teatralnych nowością, niemniej jednak forma, w jakiej podjęte zostały przez Nowicką, zasługuje na słowo uznania. Ów groteskowy traktat moralny otwiera scena pozornie wyłączona z fabuły przedstawienia, mająca kluczowe znaczenie dla płaszczyzny interpretacji. Oto staje przed nami człowiek witruwiański XXI wieku. Nagi, w postawie znanej ze szkicu Leonarda, lecz zwrócony do widowni plecami; wpisany zostaje w obraz współczesnego