- Przez ostatnie cztery lata spektakle, w których występuję, częściej pokazywane były na świecie niż w Polsce. Czasami to męczące i mówię - bez kokieterii - że chciałabym więcej grać w Warszawie. Pomieszkać tu, popracować, bo ciągle żyję na walizkach - mówi MAGDALENA CIELECKA, aktorka Nowego Teatru w Warszawie.
Z Magdaleną Cielecką [na zdjęciu] rozmawia Jacek Cieślak: RZ: W "Przesileniu", nowym spektaklu Teatru Telewizji, gra pani byłą korespondentkę wojenną Nadyę, która wytrzymała wojnę w Sarajewie, ale w Iraku się załamała i wybrała życie politologa, wykładowcy. Miała pani podobny moment w spektaklach Grzegorza Jarzyny i Krzysztofa Warlikowskiego, które są teatralnym Sarajewem i Bagdadem? - Nigdy o tym tak nie myślałam, ale porównanie naszych przedstawień do poligonu doświadczalnego jest dobre. I w zeszłym roku przeżywałam kryzys. Nie zwątpiłam w sens tego, co robię, ale z czasem przychodzi pytanie: co dalej? Bo rzeczywiście długo uprawiam ekstremalny teatr, a i życiowe sytuacje spowodowały, że ciało wyeksploatowane na teatralnym poligonie odmawia posłuszeństwa. Przepraszam, które sytuacje? - Miałam różne przygody i myślałam, czy nie czas na emeryturę, a mówiąc serio, czy dalej mam grać tak wyczynowo i umierać w każdym spekta