"Operacja Castro" w reż. Bartłomieja Wyszomirskiego w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Ewa Koszur w Głosie Szczecińskim.
Prapremiera "Operacji Castro" to duże wyzwanie dla aktorów Teatru Polskiego. Jak z niełatwego zadania wybrnęli czterej panowie ze sceny przy Swarożyca? Po pierwszym akcie niektórzy widzowie najchętniej udaliby się do domów. Było nudnawo i niezbyt śmiesznie, choć zapowiadano czarną komedię, w dodatku sensacyjną. Zmieniło się w drugim i jednocześnie ostatnim akcie, kiedy agenci CIA pokazali swoją prawdziwą, czyli ludzką twarz. Dopiero wtedy ich absurdalne pomysły nabierają komicznej mocy. Warto było poczekać na finał sztuki brytyjskiego autora Briana Stewarta, który przybył do Szczecina na polską prapremierę swojej sztuki. Dlaczego pierwszy akt sztuki widzów nie wciągnął? Wina leży prawdopodobnie po stronie aktorów. Niełatwe zadanie mieli do wykonania. Zapowiadało się dobrze. Oto czterech agentów CIA w różnym wieku zamyka się na tajnym spotkaniu, którego efektem mają być propozycje na skuteczną likwidację wroga ludzkości w osobie komuni