"Gruba świnia" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Sztuka Neila LaBute'a "Gruba świnia" nie jest literackim arcydziełem, właściwie nawet nie odkrywa niczego nowego, ale potwierdza chorobę toczącą od wieków ludzkość. Zawsze wadzili ludziom "ci inni", obcy, różniący się pod jakimś względem: rasowym, światopoglądowym... Rzecz w tym, że dramaturg tym razem sięga po odmienność na poziomie elementarnie biologicznym i elementarnie kulturowym zarazem: okazuje się, że i tusza, odstawanie od modelu Barbie i obowiązkowego trzymania formy to dość, aby skazać człowieka na ostracyzm. Takie napięcie mogą wytrzymać tylko bardzo silni. Słabi ludzie, przeciętnie tchórzliwi, rejterują przed tłuszczą, roszczącą sobie prawa do roli strażników normy. Żeby nie było wątpliwości, Neil LaBute nawet powołuje się na rozmaite "odmienności", które budzą lęk i wstręt otoczenia. Dość, że ktoś jest stary, chory, gruby... Z takim problemem borykają się przystojny Tom (Rafał Królikowski) i Helen, ta dziwna gru