Rzadko zdarzają się takie rozmowy. O słabościach, które nas dręczą. O kryzysach. O tym, że ludziom razem źle, a osobno jeszcze gorzej. Ta z CEZARYM KOSIŃSKIM właśnie taka jest. Mocne, szczere słowa. Zero banału.
- Ale o czym właściwie chcesz ze mną rozmawiać? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Jestem nudny i wiodę nudne życie. Może zacznijmy od tego, czy przekroczenie czterdziestki miało dla ciebie jakieś znaczenie? - Zacząłem łysieć, jak miałem 26 lat. I to wtedy poczułeś się staro? - Prawdziwy dół mnie dopadł, gdy skończyłem trzydziestkę. Wydawało mi się, że nic mnie już nie czeka. Liczyłem na to, że gdy osiągnę wiek chrystusowy, coś się wyjaśni. Ale nic się nie wyjaśniło. Potem, gdy miałem 39 lat, byłem pewien, że teraz to już na pewno coś się zmieni, i na szczęście dotarło do mnie, że muszę sam o to zadbać. Zacząłem żyć mądrzej i zdrowiej. Postanowiłem, że rzucę palenie, będę mniej pił, zdrowo się odżywiał, chodził na siłownię. Uwierzyłem, że te cztery dychy to będzie jakiś przełom. Tak się stało? - Nie. Nie widać po niespecjalnie rozbudowanej klacie? Gdy skończyłem czterdziestkę, nic się nie zmieni�