Leon Schiller, wielki polski inscenizator, ma kilku epigonów, którzy dość powierzchownie przejęli jego pojmowanie sztuki i na ogół ograniczają się do zwykłego naśladownictwa wielkiego mistrza. Kazimierz Dejmek nie jest epigonem Schillera, a stał się jego kontynuatorem w najlepszym tego słowa znaczeniu; wydaje się on najbliższy Schillerowi w swoim spojrzeniu na teatr. Kazimierz Dejmek był Schillerowski nie wtedy, gdy w jego teatrze oglądaliśmy rekonstrukcje inscenizacji Schillera (np. "Kram z piosenkami"), ale jest schillerowski w swym uwielbieniu dla Wyspiańskiego, w próbach stworzenia teatru ludowego, plebejskiego. Przede wszystkim zaś Dejmek jest schillerowski w swej wielkiej miłości do staroświecczyzny, w dociekliwościach antykwariusza grzebiącego w starych zakurzonych tekstach, którym potrafi nadać nową, żywa barwę. Tej wielkiej miłości do staroświecczyzny - a zaraził go nią Schiller - zawdzięcza Dejmek swój wielki
Tytuł oryginalny
Chwalebne Zmartwychwstanie
Źródło:
Materiał nadesłany
Odgłosy nr 1