"Chory z urojenia" - Komedia Moliera w trzech aktach z prologiem i epilogiem. Muzyka Ludomira Różyckiego. Reżyseria i inscenizacja: J. Gołaszewski. Dekoracje i kostiumy: W. Małkowski. Kierownik muzyczny: M. Ptaszyński.
Dawno nie widziałem, by teatr tak się śmiał. Śmiali się wszyscy. I ci "godni" z pierwszych rzędów, i ci z środka, i ci z ostatnich. Śmiał się parter, loże, piętra i galeria. Nie było "salw śmiechu", to był śmiech bezustanny. I pomyśleć, że tak śmiano się nie z jakiegoś nowoczesnego aktualnego ultra modnego konceptu, lecz ze "starych kawałów", z kawałów, które po raz pierwszy śmieszyły teatralną publiczność w dniu 10 lutego 1673 roku, a więc z górą dwa i pół wieku temu. Bo też śmiech Moliera jest specjalnego gatunku. Nie opiera, się na powiedzonkach i dowcipach. Płynie z charakterów i sytuacyj te charaktery oświetlających. Jego postacie przeważnie wypowiadają wszystkie swe partie zupełnie serio. I w tym między innymi tkwi główna sprężyna komicznej maszynerii sztuk Moliera. Wrażenie komiczne sprawia nie stosunek między napięciem duchowym osoby owładniętej namiętnością, a nikłością przedmiotu, oglądanego trzeźwym okiem.