Wyimaginowany bojownik lepiej pasuje do dzisiejszych czasów niż udawany rycerz od Cervantesa - o spektaklu "Don Kichote" w reż. Pawła Szumca w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.
Niełatwo być Don Kichotem. Tym bardziej "rola" to niewygodna, gdy Don Kichote określany jest - również w opisie olsztyńskiego spektaklu - jako ikona popkultury. Reżyser Paweł Szumiec pokazuje, że ikona nie zawsze powala blaskiem. Oto Don Kichote - Artur Steranko - leży w łóżku, walczy z chorobą i samym sobą. To zupełnie inny bohater niż u Cervantesa. Ten przedstawia swojego bohatera walczącego ze złem i naprawiającego krzywdy. Paweł Szumiec nie wystawia dzieła Cervantesa "od deski do deski". Olsztyńska realizacja opiera się na adaptacji teatralnej Marka Fiedora, który układa losy Don Kichota po swojemu. Nie ma tu nic dodanego - adaptacja to "gra w klasy" po tekście Cervantesa. Fiedor też zagląda do pokoju don Kichota i towarzyszy mu w ostatnich chwilach życia. Don Kichote jest bohaterem innej miary - błędny rycerz wpada w pułapkę własnego bohaterstwa, a właściwie marzeń o nich. Jednak nie tak, jak jego literacki odpowiednik. Teatralny rycerz uwi�