NA ogół lubię chodzić na spektakle popremierowe. I na takich byłem parę dni temu. I mogłem porównać z przedstawieniem pierwszym, które było zabawniejsze. Myślę o "Chorym z urojenia", o którym Tadeusz Patrzałek tak zgrabnie napisał. Molier bawi nas od stuleci. I zabawa ta wcale się nam nie nudzi. Narzekamy na inscenizatorów, narzekamy na aktorów, ale do teatru idziemy. I słusznie. Bo Molier nie przestaje być szydercą, kpiarzem, złośliwcem, chłoszcze i kłuje, drażni i przedrzeźnia. I warto przysłuchać się raz jeszcze jego językowi. Tym razem cały jad skierowany jest przeciw medycynie, przeciw głupawym cyrulikom jego epoki, a może nie tylko jego. Cała siła satyry uderza w pedantyzm, obłudę, rutynę. Chyba poczuli współcześni Molierowi potęgę jego pióra, którym przychodził w s
Tytuł oryginalny
Chory z urojenia
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 18