EN

25.03.1999 Wersja do druku

Choroba zwana miłością

Nie jest sztuką "odkryć" dla teatru nieznane dotąd dzieło obcej literatury. Trudniej - ze średnio wartościowego tekstu zrobić dobre przedstawienie. Udało się to Iwonie Kempie i aktorom z Kalisza.

W polskim teatrze trwa eksploatowanie dorobku literatury austriackiej. Proceder ten rozpoczął na szerszą skalę Krystian Lupa, adaptując na scenie prozę i dramaty Roberta Musila, Hermanna Brocha czy Thomasa Bernharda. Potem tą drogą podążyli również inni, pojawiły się też nieznane dotąd utwory młodszej generacji Austriaków - Wernera Schwaba czy Elfride Jelinek. Dopóki te poszukiwania ograniczały się tylko do scen krakowskich, próbowano tłumaczyć to zjawisko pokrewieństwem kulturowym czy osobistymi fascynacjami inscenizatorów. A jednak literatura austriacka przekroczyła granice Galicji. Jest w tej twórczości coś pociągającego dla reżyserów oraz coś, co jest w stanie zainteresować widza w obliczu końca wieku. Sobotnia premiera w Teatrze im. Bogusławskiego też ma galicyjskie wątki. Reżyser "Chorób młodości" - Iwona Kempa i scenograf - Tomasz Polasik to twórcy związani z Krakowem. Kempa zaproponowała pracę nad tekstem, który na deskach profe

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Choroba zwana miłością

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wielkopolska nr 71

Autor:

Krzysztof Piech

Data:

25.03.1999

Realizacje repertuarowe