"Samobójca" Erdmana w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Ten świetny spektakl otwiera nam oczy na polską rzeczywistość. Sowiecką sztukę z końca lat 20, przeniesiono w dzisiejszą polską rzeczywistość. Nie trzeba było wiele zmieniać, przemowa polityka udającego obrońcę biednych brzmi, jakby ją nagrano w polskim Sejmie
Wśród tematów, których unika jak ognia nasz wymuskany teatr, czołowe miejsce zajmuje bezrobocie. Problem braku pracy dotykający przecież co piątego dorosłego Polaka poza sporadycznymi wyjątkami (jak gdański "Happy End" Brechta) nie znalazł odbicia na scenie. Powody są oczywiste: do teatrów chodzi bogatsza bardziej wykształcona część społeczeństwa której te sprawy nie dotyczą. A bezrobotni siedzą przed telewizorami i oglądają "Kiepskich". Do kolejki! Znalazł się jednak reżyser, którego wrażliwość społeczna nie kończy się na drugim progu podatkowym. Nazywa się Marek Fiedor, zasłynął parę sezonów temu inscenizacją "Matki Joanny od Aniołów" wg Iwaszkiewicza. Teraz wystawił "Samobójcę" Nikołaja Erdmana. Na spektakl w Dramatycznym powinny ustawiać się kolejki, ponieważ Fiedor pokazuje nam, dokąd doszliśmy jako społeczeństwo. I czyni to bardziej wnikliwie niż większość naszych polityków. "Samobójca" to historia