Garbaczewski z teatralnego kawałka mięsa, jakim jest wielowymiarowy dramat Jelinek, zrobił pełnokrwisty spektakl. Posługuje się formalizmem, dba o dyskomfort widza, dookreśla tekst, ale go nie przebarwia - o "Chórze sportowym" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.
Teatr postdramatyczny wkroczył do Opola. Zaprosił go dyrektor teatru im. Kochanowskiego Tomasz Konina. Na przewodnika wybrał studenta trzeciego roku krakowskiej PWST - Krzysztofa Garbaczewskiego. Patronką wycieczki jest Elfriede Jelinek. Sprostanie gęstemu, skondensowanemu językowi dramatu noblistki z 2004. roku, to zadanie karkołomne i ryzykowne I nie chodzi tu tylko o nieprzygotownie polskiej widowni do teatru adramatycznego, dekonstruującego typowe relacje między postaciami, wysuwającego na pierwszy plan sam język. Całkowita rezygnacja Jelinek ze wskazówek odautorskich, brak didaskaliów i jednoznacznego podziału testu, umożliwia właściwie każą interpretację. Dramat otwarty wymaga precyzyjnego zamknięcia w przestrzeni scenicznej. Reżyser ma za zadanie określić nieokreślone. W takiej sytuacji dziwi decyzja powierzenia tak odpowiedzialnego zadania studentowi reżyserii. Ale dziwi tylko do rozpoczęcia spektaklu. Garbaczewski od razu udowadnia, że świet