Tylko ten może mieć prawo do podjęcia tematu chopinowskiego w balecie, kto chce powiedzieć coś nowego i istotnego o tym człowieku, ma na to dobry pomysł, odpowiednią fantazję i skupienie. Najlepiej, aby zrobił to sam, bez wspólników, doradców i podpowiadaczy. Tak tworzyli ojcowie współczesnej polskiej choreografii: Jarzynówna, Drzewiecki, Gruca i Kujawa - o "Chopinie" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Pomysł z tańczeniem czegokolwiek do muzyki Fryderyka Chopina - przynajmniej w naszym kraju - jest stosunkowo niedawny. Przed dwudziestu kilku laty w ramach Łódzkich Spotkań Baletowych zainicjowaliśmy taką galę chopinowską, która została przyjęta sceptycznie. Co innego Fokinowskie "Sylfidy" z czasów Diagilewa czy światowe choreografie Dollara, Balanchine'a, Robbinsa, Bejarta i Neumeiera. Po nich muzyką naszej narodowej świętości zaczęli interesować się polscy choreografowie: Drzewiecki (Nokturny), Wycichowska [Koncert f-moll), Wesołowski [Ballada g-moll). W tej materii trzeba postępować wyjątkowo ostrożnie, zwłaszcza w ojczyźnie kompozytora. Zdarzały się bowiem spektakularne klęski z Muzami Chopina i Fortepianissimo na czele. Widocznie nie wyciągnęli z tego żadnej nauki pomysłodawcy i realizatorzy produkcji "Chopin - artysta romantyczny" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Już sam tytuł sugeruje raczej prelekcję niż temat spektaklu. Dęte, jubil