EN

3.12.2021, 09:46 Wersja do druku

Chopin zagrany brwiami i inne facecje. Teatrzyk Gędźba zaprasza!

"Pierwszy Mokotowski Międzynarodowy Konkurs Chopinowski dla ludzi bez talentu oraz Tradycyjne Rapizdrały z Bąszyna i okolic Łęczycy" wg scen. Wojciecha Solarza, Macieja Makowskiego, Roberta Majewskiego i Agaty Wątróbskiej w reż. Macieja Makowskiego i Wojciecha Solarza z Teatrzyku Gędźba w Teatrze Scena Współczesna w Warszawie. Pisze Piotr Zaremba w Polska Times.

fot. Cezary Nowiński

Czasem przestrzega się, że tam, gdzie aktorzy za dobrze się czują w pracy, tam nie zawsze zyskują widzowie. Ale ta maksyma nie dotyczy najwyraźniej Gędźby.

Czekałem na ich powrót. Jak słusznie zauważył Mariusz Cieślik, grupa, która tworzyła trzon Kabaretu Na Koniec Świata, a potem telewizyjnego widowiska kabaretowego „La La Poland”, to w dzisiejszych czasach ewenement. Zawodowi aktorzy tworzący literacki kabaret prawie się nie zdarzają. A oni, dziedzice Bim Bomu, Kabaretu Dudek czy Egidy, znowu występują – tym razem pod szyldem Teatrzyku Gędźba.

Polski Monty Python

Bodaj przez dziewięć lat śmieszyli, tumanili, przestraszali w piwnicy Przodownik należącej do Teatru Dramatycznego. Mieli własną publikę, ale nie podlizywali się nikomu, nie bali się żartów abstrakcyjnych i przedziwnych, które mnie kojarzyły się z polskim Monty Pythonem. Po raz ostatni objawili się w roku 2019. Pandemia zatrzymała ich na dobre. I oto znowu są. Tym razem w Teatrze Scena Współczesna, którego szef Włodzimierz Kaczkowski sam gustuje w quasi-kabaretowych montażach, choć nazywa je spektaklami teatralnymi, a nie kabaretem (ostatnio świetne widowisko „I ty zostaniesz Chińczykiem” – tytuł zmieniono potem na „Obserwuję cię”).

Dla mnie grupa dawnego Na Koniec Świata stanowi odtrutkę na większość współczesnych kabaretów i stand upów, robionych przez amatorów, które rzadko kiedy wywołują we mnie coś innego niż mieszankę znużenia i zażenowania (Kabaret Moralnego Niepokoju to ważny, ale jednak wyjątek). Widownia Wojciecha Solarza, Macieja Makowskiego, Roberta Majewskiego, Agaty Wątróbskiej czy Zuzanny Grabowskiej śmieje się bardzo często, ale z reguły nie rechocze. Żarty dotykają czasem i polityki (czy tła społecznej rzeczywistości), ale rzadko bywają jednostronne. Rzadko też są grube, wulgarne. Na ogół nikogo nie ranią, raczej oczyszczają. Ich piętrowość, igraszki słowami, odniesienia do historii czy literatury (choć także do zręcznie podpatrywanej popkultury) skazują je na pewien rodzaj elitaryzmu. Ale też bez nadmiernej przesady bo wszelka przesada jest im obca.

Tu dostajemy odrobinę nową wersję. Z jednej strony tym razem jest to spektakl bez reżysera zewnętrznego wobec aktorów. Lata całe trzymał to żelazną ręką Wawrzyniec Kostrzewski, także główny twórca „La la Poland”. Choć niektóre odcinki, pamiętam, bywały robione z jego mniejszym udziałem. Teatrzyk Gędźba to z kolei klasyczna spółdzielnia aktorska. Reżyserami i autorami większości tekstów są Wojciech Solarz i Maciej Makowski (niektóre pisze też Robert Majewski). Może w kilku momentach zaowocowało to odrobinę mniejszą dyscypliną – choć mogło to też wynikać z szaleńczego tempa prób. Wszyscy występują równocześnie w innych przedsięwzięciach. Tu docierają z doskoku.

Zarazem inaczej niż w Kabarecie na Koniec Świata, mamy tym razem nie wielowątkowy zbiór skeczy, a jedną opowieść skoncentrowaną wokół muzyki. Podtytuł brzmi: „Pierwszy Mokotowski Międzynarodowy Konkurs Chopinowski dla ludzi bez talentu muzycznego”, i konsumuje nasze niedawne fascynacje tą imprezą, a nawet odrobinę sobie z tych fascynacji dworuje. Mamy też kilka dygresji, choćby tradycyjny teleturniej Karola Strasburgera (przepraszam – Szoskotleta), ale on też krąży wokół muzycznych bohaterów. Pojawia się Marta Argerich, Jerzy Maksymiuk i … Zenek Martyniuk jako jurorzy. I plejada startujących w konkursie. Niemal każdy gra tu skądinąd po kilka ról. Tematem żartów może być wszystko: przedmioty znajdowane w fortepianie albo gra komputerowa, której głównym bohaterem jest sam Chopin.

Czy mamy morał? Z pewnością mamy nieustanne ścieranie się kultury wysokiej z tą najbardziej prymitywną, ale też nie przesadzajmy z moralizowaniem. Znaczna część zabawy to po prostu … zabawa. Z relacji aktorów wynika, że to co ich jeszcze w tej pracy pociągało, to atmosfera niewymuszonej przyjaźni. Dotyczy to także tych, którzy do tej ekipy dołączyli dopiero w Teatrze Scena Współczesna. Owszem, czasem przestrzega się, że tam, gdzie aktorzy za dobrze się czują w pracy, tam nie zawsze zyskują widzowie. Ale ta maksyma nie dotyczy najwyraźniej Gędźby.

Dlaczego są zabawni?

Zwykle w Kabarecie na Koniec Świata konferansjerem był Wojciech Solarz – odjechanym, trochę chaplinowskim, a trochę monty pythonowskim . Tu pełni taką funkcję tylko na początku. Potem wciela się w rozmaite postaci, w tym w dwóch zawodników, a nawet w samego Chopina. Pozostaje cały czas uosobieniem lekkiego jak pianka surrealizmu.

fot. Cezary Nowiński

Konferansjerem drugim, samego festiwalu, jest Maciej Makowski. To z kolei typ Bustera Keatona, brnącego w najdziksze gagi słowne i sytuacje ze śmiertelną powagą na twarzy. Makowski to aktor z gatunku amantów charakterystycznych. Natura nie pomaga mu w byciu śmiesznym, a on to jednak osiąga.

Warto tu nadmienić, że chociaż festiwal przybiera niespodziewany kierunek, i Solarz i Makowski, absolwenci szkół muzycznych, grają jednak naprawdę kawałki Chopina. Dodajmy jednak: autorem części aranżacji muzycznych nie jest Mistrz Fryderyk, a ich towarzysz od zawsze: Mateusz Wachowiak, który przez moment występuje nawet jako aktor.

Zuzanna Grabowska to współprowadząca festiwal, z pełnym zaangażowaniem i brakiem elementarnej kompetencji. Cudowna w tym wszystkim, jak zawsze zresztą. Każde wkroczenie na scenę Sebastiana Stanki Stankiewicza, coraz lepiej rozpoznawalnego dzięki udziałowi w rozlicznych filmach, budzi salwy śmiechu, czy jest zawodnikiem śpiewającym o Żelazowej Woli, czy chłopem z widłami, czy dawnym trenerem Strejlauem. Aktor ma szczególny dar nazywany vis comica. Ale przecież to się da powiedzieć o całym zespole. Można nawet pytać: jak oni to robią, że nas bawią, w zawrotnym tempie i prawie cały czas, nie dając nam wytchnąć. W czasach erozji komedii i komizmu.

Monika Mariotti jako Marta Argerich zasypuje nas kaskadami hiszpańskich zdań i olśniewa temperamentem. Robert Majewski cudownie się sroży jako piernikowaty dyrygent. Agata Wątróbska gra kilka ról, ale chyba najlepiej zapamiętamy jej brawurowe wykonanie utworu Chopina… brwiami. Choć i słodkie minki zabłąkanej nagle do tego świata Edytki Górniak. Tradycyjnie ta ekipa nie boi się pokazywać celebrytów nazywając ich w skeczach po nazwiskach.

Świetnie wtopili się nowi aktorzy. Łukasz Matecki, gwiazda montaży Sceny Współczesnej, jest wiecznie zdumionym, usiłującym bezskutecznie myśleć Zenkiem Martyniukiem (choć i demonicznym Terminatorem z gry komputerowej). Bardzo w stylu Na Koniec Świata, choć wszedł dopiero co, to jak powiedziała znajoma – jakby był z nimi zawsze. Lucyna Malec w różnych postaciach, najbardziej daje się zapamiętać jako pełna wigoru Sprzątaczka z Filharmonii. Z kolei Arkadiusz Wrzesień jako zupełnie abstrakcyjny Mim. Czy Mim może wygrać konkurs chopinowski przy użyciu samych min? Przekonajcie się.

Trochę zbyt oczywisty wydał mi się sam finał – z udziałem kiboli. Choć dający okazję Solarzowi zaistnieć w kolejnej arcyzabawnej roli. Aktor zwykle subtelnie dozujący swoją sztukę aktorską, tu szarżuje na potęgę i robi to w najlepszym stylu. A już finałowa piosenka to kabaret z Przodownika w czystej postaci. Niektóre pomysły pojawiały się w ostatniej chwili. Gra komputerowa z łamiącym przeciwności Chopinem była układana na dzień przed premierą. Ta umiejętność improwizacji, co nie oznacza bylejakości i sypania się, to siła tej inteligentnej ekipy.

3 grudnia kolejna odsłona Gędźby – tym razem z weteranami Na Koniec Świata: Pawłem Koślikiem i Pawłem Domagałą. Niewielu jest w Polsce aktorów zabawniejszych od Koślika, więc dobra zabawa znowu gwarantowana. Na ulicy Giordana Bruna, kiedyś komunisty Juliana Bruna, co pozwoliło uniknąć zmiany tabliczek, i też może być tematem skeczu.

Czekamy jeszcze na powrót Izabeli Dąbrowskiej, Olgi Sarzyńskiej czy Michaliny Sosny. I będzie już całkiem jak w dawnych lepszych czasach…

Tytuł oryginalny

Chopin zagrany brwiami i inne facecje. Teatrzyk Gędźba zaprasza!

Źródło:

polskatimes.pl
Link do źródła

Autor:

Piotr Zaremba

Data publikacji oryginału:

01.12.2021 12:52