,,Rampa", scena na rubieżach, dała premierę "Chopina w Ameryce". Zabawna ta historyjka urodziła się w pomyśle kanapowo-towarzyskim, bodaj w 1973 r. Dygat (Stanisław) a Jareckim (Andrzejem) postanowili wspomóc polski eksport, wymyślając zaoceaniczny show z Chopinem. Rzecz, sama w sobie, nie taka znowu nieprawdopodobna. Wielki (i biedny) Fryderyk rzeczywiście rozmyślał o dalszej emigracji tuż po upadku Powstania Listopadowego, tyle że zamiast na statek, udał się na przyjęcie do Rothschildów, gdzie go spotkały adoracja i pieniądze. Tak oto żołądek i kiesa zatrzymały Chopina w Europie. Ale od czego wyobraźnia? Tę uruchomił {#os#391}Strzelecki{/#}, realizując dawny zamysł mistrzów, którzy chcieli pomieszać musical z polskim kabaretem, jednym słowem zrobić przyjemny estradowy groch z kapustą. Tak się też dzieje. Chopin "wiecznie żywy" rusza za ocean, co daje powód do serii zabawnych perypetii, gagów, komicznych scenek, ilustrując
Tytuł oryginalny
Chopin wiecznie żywy
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Nasze Codzienne Nr 5