"Chopin" w reż. Laco Adamika w Operze Wrocławskiej. Pisze Bronisław Tumiłowicz
w Przeglądzie.
On - artysta nurzający się w nostalgicznych wspomnieniach, ona - miłośnica tryskająca energią. I jeszcze siostra niosąca zapach ojczystego domu. I jeszcze przyjaciel, pomagający urządzić się w życiu i w godzinie śmierci. Opera Giacomo Orefice pt. "Chopin" nie ma żadnej fabuły, tylko poetyckie sentencje bez ładu, składu, a nawet sensu, i nieśmiertelną muzykę Chopina rozpisaną na orkiestrę i śpiewaków. Tym większy podziw dla reżysera Laco Adamika i scenografki Barbary Kędzierskiej, którzy z operowego gniota przygotowali widowisko dające się oglądać i słuchać. Spojrzeli oni na Chopina i jego życie oczami Jacka Malczewskiego, wypełnili scenę postaciami z jego symbolicznych płócien, gdzie mroczne wizje i niemożność ujrzenia ojczyzny wolnej są obsesyjnym mottem. Mamy więc Wigilię w rodzinnym domu w Żelazowej Woli z kolędnikami, jest salon paryski i burza na Majorce. Jest wreszcie śmierć z kosą, która przychodzi jako kolędniczka w dzieciń