Legenda głosi, że niewiele brakowało, by Chopin wybrał się do Ameryki. Autor scenariusza, inspirowany pomysłem Stanisława Dygata i Andrzeja Jareckiego, wyobraził sobie, że tak się stało. Ameryka, po której Chopin podróżuje, jest mniej więcej współczesna. Oczywiście nikt go tam nie zna, ale za to brzmienie nazwiska, wygląd, talent, przedstawicielom rozmaitych grup etnicznych z czymś się kojarzy. Dostrzegają w nim pozytywne ślady własnych nacji. Spotkania z różnymi ludźmi i miejscami są pretekstem do inscenizowania piosenek o rozmaitej stylistyce: country, gospel, musical itd. Jak na Rampę, spektakl jest dosyć statyczny. Poza tym, wszystko wygląda tak jak się można było spodziewać. Piosenki są starannie wyćwiczone, scenografia jest prosta, funkcjonalna i dowcipna. Również i tym razem {#os#391}Strzelecki{/#} wpadł na zabawny sposób komentowania własnego spektaklu. Wszystkie mówione i śpiewane teksty są autorstwa reży
Tytuł oryginalny
Chopin na Targówku
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 268