"Kochankowie z klasztoru Valldemosa" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Chopin bez Chopina? Czemu nie - we współczesnej muzyce to możliwe. Ale opera bez dramatu, to i we współczesnych inscenizacjach ociera się o męczenie widza. Marta Ptaszyńska, kompozytorka opery ''Kochankowie z klasztoru Valldemosa'' (powstałej na zamówienie Teatru Wielkiego w Łodzi), jest wykształconą perkusistką. I to słychać. Nie tylko z powodu obfitego, chętnego używania instrumentów i efektów perkusyjnych, ale i przez amelodyczną konstrukcję całej opery. Tu nie harmonia jest najważniejsza, nie proponuje się słuchaczowi łatwo ''osadzających'' się w uchu i w sercu melodii, ale raczej koncentruje na budowaniu nastroju i klimatu poprzez kaskadę dźwięków. W muzyce Ptaszyńskiej więcej jest depresji niż miłości, więcej niepokoju niż potoczystości. Niestety, moim zdaniem, zbytnio się na owych muzycznych ''efektach perkusyjnych'' koncentruje. W efekcie muzyka Ptaszyńskiej, wraz z opowieścią (której jest częścią), nie rozwija się,