O tym, aby spektakl teatralny zdołał pomieścić wszystkie treści wielotomowego cyklu powieściowego Marcela Prousta, nie ma co marzyć. Nierealne i nie należy tego oczekiwać. Miarą sukcesu zespołu, który porywa się na Proustowskie arcydzieło, jest to, czy przedstawienie zdoła choćby częściowo uchwycić klimat i smak powieści, czy też nie. "Ach, Combray!...", półtoragodzinny spektakl wyreżyserowany przez Waldemara Matuszewskiego na Małej Scenie Teatru Dramatycznego, można pod tym względem uznać za sukces. Udało się. Brzęk srebrnej łyżeczki w porcelanowej filiżance, dzwony z wieży kościoła, kolorowe plamy kościelnych witraży, staroświecki rower księdza proboszcza, białe suknie dam - wszystko to znakomicie oddaje klimat francuskiej prowincji końca minionego stulecia. Rozmowy o kolorach u Vermeera, o "Miłosierdziu" Giotta przywołują nastrój fascynacji sztuką - i to także zgodne jest z duchem Proustowskiej powieści. "Ach Com
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 90