"Chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi" - musieli powtarzać sobie artyści Teatru Ludowego podczas prób "Antygony" Sofoklesa, w reżyserii Włodzimierza Nurkowskiego, gdyż konstrukcja przedstawienia jako żywo przypomina zabawę przedszkolaków. Grzeczne dzieci zasiadają w kółeczku, a lisek wybiera tego, kto zaraz znajdzie się w środku.
Prawie dokładnie to samo robią aktorzy, którym reżyser kazał zasiąść w kręgu i wychodzę z niego w celu wygłoszenia kwestii. Tak więc Antygona niby umiera, a za chwilę wraca na swoje miejsce, by zaraz wstać i odtańczyć kolejny taniec. Te przedziwne pląsy są drugą podstawową zasadą rządzącą spektaklem. Aktorzy, za sprawą choreografa Tomasza Gołębiowskiego, prezentują zaskakujące układy taneczne, wśród których znalazło się miejsce nawet na indiańskie podskoki, szamańskie gesty, a także wyczyny karateków, podkreślone wydawanymi przez zespół okrzykami typu: "uhu, uha..." Wśród tego pozbawionego sensu miotania się po scenie, musiała zaginąć podstawowa idea antycznej tragedii, czyli konflikt między interesem państwa a prawem religijnym. Racje Antygony i Kreona odchodzą gdzieś na bok, a zostają tylko chaotyczne pląsy i taneczne podrygiwanie. Nie pomogło tu nawet ciekawe poprowadzenie roli przez Ronalda Nowaka, który jako Kreon potrafi