Jak wyglądałoby "Wesele" Wyspiańskiego sto lat po premierze? Na to pytanie chcą odpowiedzieć twórcy inscenizacji dramatu w bydgoskim teatrze. Reżyseruje Marcin Liber, premiera w poniedziałek.
- Siłą "Wesela" jest to, że przez ponad sto lat nie straciło nic na swojej aktualności. Nasze grzechy, kompleksy i nieustanne marzenia o tym, jaka powinna być Polska, są takie same - mówi Paweł Łysak, szef Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Podkreśla jednak, że utwór będący w kanonie polskiej literatury dramatycznej zawsze jest dla realizatorów wielkim wyzwaniem. - Ludzie recytują fragmenty "Wesela" z pamięci, wiele słów z dramatu weszło też do potocznego języka, to rzecz powszechnie znana. Dlatego tym trudniej pokazywać ją dziś na scenie. Paweł Sztarbowski, odpowiedzialny za dramaturgię uważa, że dramat Wyspiańskiego pokazuje walkę, którą toczymy nie o rzeczy realne, a symbole. - Tak jest też dzisiaj. Wystarczy przypomnieć sobie sprawę tęczy z placu Zbawiciela albo naszą, bydgoską kłótnię o nazwę mostu. Sami siebie wpędzamy w chocholi taniec. Dlatego twórcy zrezygnowali ze stricte historycznej koncepcji realizacji. Wese