EN

1.02.2012 Wersja do druku

Chłopiec z łukiem

Do groty w akwarium domowym doprowadził żarówkę oklejoną plasteliną, żeby prąd nie poraził rybek. Wieczorem zapalał ją, a powiększone cenie ryb poruszały się majestatycznie na ścianach i suficie. - Płynęły tuż nad moją głową - opowiada o swoim pierwszym teatrze MARIUSZ TRELIŃSKI, dyrektor artystyczny Opery Narodowej w Warszawie.

Lubię Warszawę, jej temperaturę, dynamikę. Niedokończoną, chaotyczną i z wielkim potencjałem. Lubię ją nawet za tandetne drogi wjazdowe upstrzone billboardami i małymi budkami z krzyczącymi neonami. To moje miasto. Dobrze pamiętam, jak jeszcze na studiach, kiedy wracałem z Łodzi, wysiadałem na wiecznie obsikanym Dworcu Centralnym, wciągałem powietrze ze spalinami i mówiłem sobie: "no, jestem u siebie". Ulica Pawia Dorastałem na ulicy Pawiej, pod numerem dziewiątym. Teren dawnego getta, obok Pawiaka. W czasach mojego dzieciństwa to była trochę szemrana okolica. Mieszkaliśmy w zwyczajnej, niczym się niewyróżniającej PRL-owskiej kamienicy, na pierwszym piętrze. Na naszym podwórku był śmietnik. Ważne miejsce, bo spod niego ruszały podwórkowe natarcia. Tak się zwykle składało, ze to ja dowodziłem akcją. Sprawiedliwość w fabryce łożysk Miałem cudowne dzieciństwo, cudownych rodziców, po prostu bajka. Żadnej traumy, nieszczęścia d

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Chłopiec z łukiem

Źródło:

Materiał nadesłany

Zwierciadło nr 2/02.2012

Autor:

Zofia Fabjanowska-Micyk

Data:

01.02.2012