Sztukę "Chłopcy" wystawia się rzadko, ale jej realizacje zazwyczaj zapadają w pamięć na długo. Ma na to także szansę poniedziałkowy spektakl Teatru TV.
Stanisław Grochowiak napisał dramat o ludziach mających pierwszą i drugą młodość za sobą, gdy sam miał 30 lat. Zastanawiające, jak trafnie potrafił oddać świat ich wzruszeń i niepokojów, skoro "Chłopcy" stali się też próbą aktorskich umiejętności dla najbardziej wytrawnych mistrzów tego zawodu. Akcja toczy się w latach 60. ubiegłego wieku, a bohaterami są pensjonariusze domu starców, którzy drobnymi niesubordynacjami łamią regulamin zakładu opiekuńczego narażając się prowadzącym go zakonnicom. Szczególnie siostra Maria przypominająca bezlitosną Ratched z "Lotu nad kukułczym gniazdem" zrozumienia dla nich nie ma. Panowie liczą sobie po 70-75 lat, najmłodszy z ich grona, słusznie zwany Smarkulem, ma dopiero 66 lat. Duch ciągle w nich ochoczy, choć świat nie dopomina się o ich obecność. Tworzą szczególną wspólnotę ludzi mających tylko siebie. Szczególną rolę odgrywa Józef Kalmita, którego młodsza o 20 lat żona aktorka odwi