Przyciągnięci hasłem "Młodość, Bunt, Namiętność" widzowie wyjdą z teatru zawiedzeni - o spektaklu "Przebudzenia wiosny" w reż. Krzysztofa Gordona w Teatrze Muzycznym w Gdyni pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.
Po premierze amerykańskiego musicalu Duncana Sheika i Stevena Satera "Przebudzenie wiosny" ("Spring Awakening") w prasie pojawiły się pozytywne recenzje. Po inscenizacjach londyńskiej, wiedeńskiej czy tokijskiej - opinie pełne superlatyw. Chwalono przełomowy charakter, odwagę w podejściu do tematu, żywiołowość. Żadnego z tych pochlebstw nie mogłabym odnieść do obejrzanego 22 września "Przebudzenia Wiosny" w reż. Krzysztofa Gordona w Teatrze Muzycznym im. D. Baduszkowej w Gdyni. To już czwarta w przeciągu dwóch lat polska wersja tego musicalu. Krajowa prapremiera miała miejsce w zeszłym roku w Teatrze Muzycznym w Chorzowie, później spektakl przygotowali studenci krakowskiej PWST, następnie adepci Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni. 22 września miała premierę inscenizacja Teatru Muzycznego w Gdyni. Ponieważ to już trzecia wersja "Przebudzenia Wiosny", którą recenzuję, pozwolę sobie na dość osobiste wyznanie. Nigdy nie zapomnę obejrzanej zupełnie